Strona główna Dziennik Karola Jak wyglądał mój proces rehabilitacji

Jak wyglądał mój proces rehabilitacji

- Karol Wyszomirski
982 wyświetleń

W skrócie: W moim poprzednim artykule opisałem swoje ostatnie przejścia. Dziś, chciałbym przeprowadzić Cię przez cały proces, który pozwolił mi stanąć na nogi i odzyskać sprawność – fizyczną, psychiczną i emocjonalną.

Szacowany czas czytania: 6 minut

Jaki był powód kontuzji?

Zacznijmy od początku. Jaki był powód kontuzji? Ciężko jest jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ nie miałem żadnego urazu fizycznego czy kontuzji. Jednak pomimo tego przez pierwsze 3 miesiące praktycznie nie byłem w stanie się poruszać.

Pisząc dziś ten artykuł, jestem już na końcu procesu rehabilitacji i z każdym kolejnym tygodniem czuje się coraz lepiej. Jeśli zaś chodzi o genezę urazu szyi, lędźwi, barku, kolana i stóp, myślę, że wynikało to z emocji, które tłumiłem w sobie przez pewien czas. Zapomniałem o sobie. O swoich potrzebach. O postawieniu siebie na pierwszym miejscu. Na szczęście, moją mądra podświadomość na swój sposób zadbała, abym się ocknął i obudził. Za co jestem jej bardzo wdzięczny.

Poniżej zamieszczam praktyki, które pozwoliły mi odzyskać zdrowie. Gdyby podobna sytuacja spotkała Ciebie, te narzędzia pomogą Ci przejść przez cały proces szybciej.

Swój proces podzieliłem na 6 faz.

Faza 1 – luty

Faza pierwsza była najtrudniejszym okresem. Całkowity paraliż szyi, który uniemożliwił mi przede wszystkim odpoczynek i sen. Nie byłem w stanie położyć głowy na poduszce bez bólu. Gdy próbowałem znaleźć jakąkolwiek pozycje, aby zasnąć, łzy napływały mi do oczu. Przez pierwsze 2 miesiące praktycznie nie spałem, a wiesz jak ważny jest sen dla regeneracji organizmu.

Tutaj możesz zobaczyć, jak moje wyniki z oury poleciały mocno w dół.

Spadek efektywności snu, spadek gotowości do działania, mega spadek HRV, czyli wskaźnika informującego o regeneracji układu nerwowego oraz podwyższona temperatura ciała.

W tym okresie 3 razy dziennie leżałem na macie igłowej przez 40-60 minut. Rano naświetlałem się światłem czerwonym i podczerwonym (red light teraphy) przez około 25 minut oraz codziennie rano i wieczorem stosowałem auto hipnozę do przyspieszenia procesu odzyskania ruchomości.

Nie byłem w stanie fizycznie się ruszać, ale w świecie wyobraźni, to co innego. Mózg nie widzi różnicy pomiędzy wyobrażeniem, a rzeczywistością. Niezależnie czy widzisz, słyszysz i czujesz coś, czy tylko sobie to wyobrażasz, w mózgu zostają aktywowane dokładnie te same ścieżki neuronowe. Co sprawia, że ciało wierzy, że przechodzi przez proces rehabilitacji.

Interesujące badanie na pianistach

Jednym z najbardziej zdumiewających odkryć w badaniach neurologicznych ostatnich lat był fakt, że aktywowane są te same sieci neuronalne i obszary mózgu, odpowiedzialne za nasze myśli, emocje i zachowania niezależnie, czy coś faktycznie robimy, czy tylko myślimy o robieniu tego.

W 1995 roku Alvaro Pascual-Leone profesor neurologii w Harvard Medical School, postanowili zbadać moc wyobraźni. Wraz ze współpracownikami zebrał grupę dorosłych wolontariuszy, z których żaden wcześniej nie potrafił grać na pianinie. Następnie przeskanowano ich mózgi przy pomocy obrazowania fMRI i podzielono na 3 grupy.

Grupa 1 – grupa pierwsza została umieszczona w pokoju  fortepianem i intensywnie ćwiczyła przez 5 dni.

Grupa 2 – grupa druga została umieszczona w pokoju z fortepianem i po prostu znajdowała się w jego pobliżu.

Grupa 3 – grupa druga została umieszczona w pokoju z fortepianem i przez 5 dni wyobrażała sobie, że gra na pianinie.

Następnie przeprowadzono ponowne skany mózgów badanych.

W grupie 1 skany mózgu wykazały wyraźne zmiany strukturalne w obszarze mózgu związanym z ruchem palców.

W grupie 2, czyli osoby, które po prostu siedziały w tym samym pomieszczeniu, nic się nie zmieniło.

Za to w grupie 3 stało się coś niezwykłego… Skany mózgu wykazały wyraźne zmiany strukturalne w obszarze mózgu związanym z ruchem palców. Zgodnie z wynikami, struktura mózgu tych osób zmieniła się prawie tak wyraźnie, jak w grupie 1, która faktycznie praktykowała grę na pianinie.

Naukowcy doszli do wniosku, że najwyraźniej „siła wyobraźni” nie jest metaforą. Jest prawdziwa i ma fizyczny wpływ na strukturę mózgu.

Dlatego każdego dnia, rano i wieczorem poświęcałem 30 minut na auto hipnozę i procesy wizualizacji. W tym okresie nie działały na mnie żadne leki przeciwbólowe (nawet ketonal). Jedyne co mi delikatnie pomagało, były to olejki z medycznych konopi.

Faza 2 – marzec i kwiecień

Faza druga to okres gdzie stopniowo wracałem do ruchu. Co 5-7 dni odwiedzałem mojego przyjaciela fizjoterapeutę @superfizjo, gdzie pracowaliśmy na tkankach głębokich, powięziach oraz przy użyciu akupunktury.

Raz w tygodniu widywałem się z terapeutą ruchowym @AdamKrygier, gdzie przechodziliśmy przez naukę wielu ruchów od zera. Tak, na tym etapie podniesienie ręki powyżej linii barku, było dla mnie nie lada wyczynem.

W tym okresie szyja bardzo, ale to bardzo powoli odpuszczała, jednak pojawiły się bardzo silne bóle w dolnym odcinku lędźwi. Następnie zaczęło boleć mnie lewe kolano i lewy bark.

Ten etap był ciężki. Bolało mnie całe ciało, które było sztywne i strasznie zmęczone. Dalej miałem problemy ze snem i regeneracją, w dodatku traciłem kolejne kilogramy. Byłem słaby fizycznie, co sprawiało, że w moim umyśle pojawiały się myśli: „A co jeśli mi tak zostanie? Nie wiadomo skąd to się wzięło, więc nie wiadomo czy wyzdrowieje?”

Byłem na siebie zły i sfrustrowany. Nie byłem w stanie normalnie się poruszać, trenować, ani pracować. Moja kreatywność spadła do zera i na nic nie miałem ochoty. Ten etap był tak cholernie ciężki, że gdyby nie wsparcie Adama i Marcina, mógłby być ze mną źle. Chłopaki podtrzymywali mnie na duchu i dodawali wiary, że wszystko będzie dobrze. Jestem im za to ogromnie wdzięczny.

Na tym etapie kontynuowałem wszystkie poprzednie praktyki oraz 1 lub 2 razy dziennie wykonywałem zestawy ćwiczeń rozpisane przez Adama.

Faza 3 – maj

Kwiecień był dla mnie bardzo wymagającym okresem, ponieważ skończyłem w nim 4 letni związek, zmieniłem miejsce zamieszkania, przebudowałem cały gabinet oraz przeprowadziłem pierwszą edycje Akademii Neurohackingu – wszystko to w stanie “półżywym”. W tej fazie straciłem apetyt i schudłem ponad 7 kilogramów mięśni…

Po tak intensywnym okresie wyjechałem na ponad 3 tygodnie w góry i odciąłem się od wszystkiego.

W tej fazie zacząłem stopniowo wracać do treningu z gumami, czyli aktywatorów neurologicznych – oczywiście z najcieńszą gumą, co i tak sprawiało mi nie lada problem. Nie dość, że byłem słaby fizycznie, to jeszcze bolał mnie cały czas bark i miałem nadal ograniczoną ruchomość.

Ten okres poświęciłem na kontynuacje pracy z podświadomością, codziennie spacery po górach w kamizelce obciążeniowej oraz stopniowo wracałem do yogi.

Organizm powoli zaczął wracać do równowagi po stresach ostatnich tygodni. Wrócił apetyt. Jadłem 4 posiłki dziennie, co pozwoliło mi odzyskać stracone 4 z 7 kilogramów.

W maju również włączyłem peptydy, takie jak BPC-157 oraz epitalon, w celu przyspieszenia regeneracji. Szerzej te i inne peptydy omówię w kolejnych artykułach.

W tym czasie odciąłem się niemal całkowicie od social mediów i ludzi. Usunąłem wszystkie komunikatory i aplikacje. Oddałem się autorefleksji, analizie swojego życia oraz cieszyłem się czasem w naturze pisząc NEUROHACKING.

Faza 4 – czerwiec 

Faza czwarta to kontynuacja codziennej terapii ruchowej, yogi, pracy z podświadomością, RLT, maty igłowej oraz fizjoterapii i akupunktury.

Ciało odzyskiwało sprawność, bark nadal pobolewał i nie było w nim pełnego zakresu ruchu, ale nie poddawałem się. W czerwcu wróciłem do ćwiczeń oddechowych oraz praktyki yogi kundalini.

Pod koniec miesiąca nastąpił duży przełom. A wszystko to za sprawną neurologa i ortopedy Pawła Gogola. Paweł wyciągnął ogromne ilości płynu z mojej kaletki oraz dostałem steryd przeciwzapalny. Tego dnia po raz pierwszy po prawie 5 miesiącach przestał boleć mnie bark.

Nadzieja wróciła. Teraz miałem odczekać 2-tygodnie, a następnie mieliśmy wstrzyknąć do mojego barku PRP z osoczem.

W czerwcu również udało mi się przeprowadzić warsztat “Wprowadzenie do świata neurohackingu”.

Faza 5 – lipiec

Na początku lipca pojawiłem się w gabinecie NeuroFizjo. Pod USG sprawdziliśmy stan mojego barku. Następnie pobrano mi 4 ogromne strzykawki krwi, aby zmieszać je z PRP. Dostałem znieczulenie w bark, a następnie PRP.

Lekarz ostrzegł mnie, że przez kolejne dni będzie bardzo bolał mnie bark, jednak co ciekawe – to się nie wydarzyło. Za 4 tygodnie miałem pojawić się na wizytę kontrolną. Stopniowo zacząłem wracać do treningu na siłowni.

Jeszcze w styczniu w Tajlandii pykałem sobie 100 kilogramową sztangę w serii na klatę, a teraz męczyłem się, żeby wycisnąć 2 kilogramowe różowe sztangielki. Była to dla mnie prawdzie próba charakteru.

Niestety ból barku wrócił. Dlatego zaprzestałem ćwiczeń na siłowni i wróciłem do porannego biegania.

W tym okresie kontynuowałem wszystkie poprzednie praktyki oraz rozpocząłem proces oczyszczania organizmu przed ceremonią ze świętymi roślinami. Moją intencją było wejście głęboko w siebie, żeby zrozumieć, co mi się stało i jak z tego mogę wyjść. Chciałem uniknąć nieświadomych błędów, które mógłby zatrzymać mnie w przeszłości.

Przez 4 tygodnie stosowałem dużo długich postów okresowych, jadłem 1 lub 2 posiłki dziennie, całkowicie odstawiłem przetworzone produkty, mięso, kawę i suplementy.

Przeszedłem również przez proces z cambo, który okazał się bardzo łagodny – myślę, że stało się tak ze względu na dobre oczyszczenie organizmu metodami biohackingowymi.

Co ciekawe, kilka dni później podczas drugiej ceremonii odezwał się bark. Fizycznie zaczął mnie strasznie boleć, podczas gdy mentalnie i emocjonalnie przechodziłem przez wszystkie emocje, z którymi konfrontowałem się przez ostatnie miesiące.

Lęk, złość, poczucie winy, utrata poczucia bezpieczeństwa, złamane serce, samotność, niepewność, niemoc, apatia, smutek, poczucie braku sensu, wycofanie społeczne – było to bardzo wymagające przeżycie, podczas którego zdałem sobie sprawę, że w ostatnich miesiącach przeszedłem załamanie nerwowe – czego nie chciałem do siebie dopuścić. Na szczęście na koniec pojawiły się łzy i pogodziłem się w środku sam ze sobą i z całą sytuacją.

Kolejnego dnia stało się coś niesamowitego. Bark z każdym kolejnym dniem przestawał mnie boleć. Aż w końcu po 5 dniach ból całkowicie zniknął i nie ma go do chwili obecnej :))) I niech ktoś mi powie, że emocje nie mają wpływu na ciało fizyczne.

Faza 6 – sierpień

Pod koniec lipca wróciłem wreszcie na siłownie. W końcu poczułem swoje ciało, mogłem napinać mięśnie oraz doświadczyć jakże przyjemnego uczucia pompy. Obecnie w fazie 6, moja rutyna biohakerska wygląda następująco.

Poranek biohakera

  • Rolowanie stóp na wałku i piłce
  • Koktajl z minerałami, kreatyna, kurkuma, EGCG, synefryna, BPC-157
  • Yoga vinyasa 30-50 minut na zmianę z bieganiem co drugi dzień
  • Red light teraphy
  • Ćwiczenia oddechowe lub yoga kundalini + mata igłowa (20-30 minut)
  • Zimny prysznic

Treningi siłowe

Treningi siłowe wykonuje 3-4 razy w tygodniu. Staram się powoli wracać do wcześniejszych ciężarów i odzyskać jeszcze 3-4 kilogramy mięśni. Jem 3-4 posiłki dziennie. 2 białko-tłuszcze, 2 białko-węgle.

Wieczorna rutyna

  • Glicyna + ashwaghanda + glicynian magnezu + l-teanina
  • Rolowanie/ auto-masaż lub yoga i rozciąganie (20 minut)
  • Mata igłowa + medytacja / praca z podświadomością (40 minut)

Jakie lekcje wyciągnąłem z tego doświadczenia?

Ten okres mojego życia był niesamowicie wymagający. Jeszcze nigdy nie dźwignąłem na raz tyle bólu fizycznego, mentalnego i emocjonalnego. Straciłem poczucie bezpieczeństwa i nie wiedziałem, w jakim kierunku zmierza moje życie.

Była to prawdzie próba dla mnie. Pomimo tego nie straciłem jednak wiary. Pomimo dni, a nawet tygodni gdzie nie wiedziałem efektów tego co robię, robiłem to nadal. Upadłem kolejny raz, ale się podniosłem. Gdy nie pozostawało w tym okresie mi nic innego, jak leżenie – miałem dużo czasu na przemyślenie swojego życia i ułożenie go na nowo – na moich warunkach.

Nie możesz połączyć kropek patrząc do przodu; możesz je tylko połączyć patrząc wstecz. Musisz więc uwierzyć, że kropki w jakiś sposób się połączą w Twojej przyszłości. Musisz w coś wierzyć – w przeczucie, przeznaczenie, życie, karmę, cokolwiek. To podejście nigdy mnie nie zawiodło i uczyniło wielką różnicę w moim życiu.

– Steve Jobs

Jestem wdzięczny

Co by nie mówić, jestem wdzięczny za to doświadczenie, ponieważ wierze, że wszystko w naszym życiu dzieje się po coś. My jako ludzie nie jesteśmy w stanie spojrzeć w przyszłość i powiedzieć dlaczego, ponieważ nie znamy wyższego celu. Jesteśmy tylko malutkimi trybikami w wielkiej maszynie wszechświata (choć czasem naszemu ego wydaje się co innego).

Czasem nie zostaje nic innego, jak przestać się szarpać z rzeczywistością, odpuścić, zaakceptować, wybaczyć i ruszyć do przodu. Wszystko w życiu jest cykliczne i ma swoje miejsce. Pewne jest jedno – prędzej czy później każdy z nas się przewróci. Pytanie tylko czy się podniesie i będzie próbował dalej.

Kiedyś jeden z moich mentorów powiedział fajną rzecz, która zapadła mi w pamięć.

„Wiesz, jaka jest różnica pomiędzy amatorami i zawodowcami? Jedni i drudzy się przewracają, ale zawodowcy podnoszą się i idą dalej pomimo pozornych niepowodzeń”. Pamiętaj, że noc jest najciemniejsza tuż przed świtem.

Mam nadzieje, że ten artykuł wniesie coś pozytywnego do twojego życia. Być może podniesie Cię na duchu w trudnym momencie i przypomni Ci, żebyś nigdy się nie poddawał. Być może wyciągniesz z niego jakieś praktyki, które przyspiesza twój powrót do zdrowia. Lub być może unikniesz moich błędów.

Co dalej?

Ciesze się! Bardzo się ciszę! Z każdym dniem odzyskuje siły i czuje powrót wewnętrznego ognia. W związku z tym, że lubię podnosić się z klasą, postanowiłem zrobić sobie challenge i w 8 tygodni przygotować się do wyścigu kolarskiego L’Eroica Gaiole in Chianti w Toskanii. Wyścig to 135 km asfaltowych i szutrowych tras na retro szosach z lat ’80. Co prawda nigdy w życiu nie jeździłem na szosie, ale wierze, że dam radę. Myślę, że ten wyścig to będzie pikuś z tym co przechodziłem przez ostatnie miesiące.

A najlepsze w tym wszystkim jest to, że gdy wrócę z Toskanii, wprowadzam się do nowego, pięknego mieszkania, które zmaterializowałem kilka dni temu.

KW

Przeczytaj również

Skomentuj artykuł

Zapisz się już dziś do newslettera i otrzymuj dostęp do darmowych szkoleń online z zakresu biohackingu i neurohackingu 🧠💊🚀😈

 

Wpisując swoje dane i akceptując zapis do newslettera, otrzymasz bezpłatne materiały oraz  informacje o rabatach, wpisach na blogu, nowościach i promocjach, usługach i produktach od Kosmiczny Omnipotencjał. Więcej informacji znajdziesz na stronie regulamin newslettera.

Mamy to! Dzięki! Będę informował Cię mailowo o kolejnych szkoleniach online.